Forum www.fortecazapomnianych.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Bractwo Cieni - Historia. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Root
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:07, 10 Paź 2007 Powrót do góry

Witam!
Ashe i ja( może jeszcze z jakimś członkiem Bractwa) piszemy historię opwiadającą o Nas samych, Naszym życiu w Bractwie... Jednym słowem, piszemy jedyne w swoim rodzaju opowadanie o prawdziwych bohaterach, wielkich wygranych i tragicznych porażkach.
Zapraszamy do lektury tylko jedynej takiej w swoim rodzaju!

(Proszę nie wpisywać nic w poście z opowiadaniem! Uwagi kierujcie do posta "Co ja o tym sądzę? - Bractwo Cieni - Historia.")

Zapraszam do miłej lektury!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Root dnia Śro 17:17, 10 Paź 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Root
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:14, 10 Paź 2007 Powrót do góry

Wojtek116:

*Do gildi wchodzi postać mężczyzny ubranego w błyszczącą zbroje i dwa miecze na plecach*

*Mężczyzna zdejmuje zbroje i powolnym krokiem jakby miał jeszcze wrócić odchodzi*

Wielki a zarazem mały wojownik Wojtek116

Root:

...a resztę Bractwa przykuł widok gołych czterech liter małego-wielkiego wojownika Wojtka116...
-Czemu on jest goły? - zapytał ze zdziwieniem w oczach Ashe.
- Tak już mają wielcy... - Odpowiedział ze zrezygnowaniem Root.
Reszta zebrania doprowadziła do rozejścia sie grupy. Jedni poszli do karczmy, a inni zostali w Ostoi i skończyli wieczór zatapiając wzrok w ciemnym kolorze pienistego trunku i opowiadając sobie nawzajem wyczyny i przygody ich Brata, Wojtka116...
- Wróci do nas? - Wyrzucił z siebie Patelnia.
- Pożyjemy, zobaczymy. - Skończył ASHERIX, wstając i chwiejnym krokiem kierując się w stronę wyjścia na zewnątrz, na wieczorne ulice Tharbakinu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Root
Administrator



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:16, 10 Paź 2007 Powrót do góry

Ashe:

Root wpatrywał się jeszcze długą chwilę w porzuconą zbroję Wojtka. W Jego oczach malował się dziwny niepokój. Wyglądał, jakby popadł w głęboką zadumę. Do rzeczywistości przywróciło go lekkie westchnienie Andrzeja.
- No, cóż począć? - zaczął wojownik - Jego decyzja, musimy się pogodzić.
Pociągnął kolejny łyk piwa z kufla. W jego oczach malowała się dziwna obojętność. Siedzący obok Asherix pokręcił jedynie głową, grapiąc bródkę.
- Wróci do Nas. - jego głos zdradzał pewność swoich słów - Jeszcze nie teraz, ale wróci.
Root skinął głową.
- Tia, napewno. - westchnął - Szkoda że znika, naprawdę Go lubiłem. Nadal lubię. - rzucił okiem na uliczkę prowadzącą do Ostoi, jakby kogoś tam szukał - Ech... Trzeba żyć dalej. - pociągnął długi łyk ze swojego kufla. Otarł pianę z brody i spojrzał na Patelnię, do tej pory siedzącego pod ścianą, bawiąc się sztyletem. Pod wpływem spojrzenia Patelnia podniósł wzrok.
- Co mam powiedzieć? Każdy ma wolny wybór, nie da się każdego na siłę trzymać. - wypalił, chowając sztylet do pochwy. - Chociaż trochę szkoda, że chłopak zrezygnował... Rokował spore nadzieje.
- Oj, nie łamcie się tak! - Incarna z typowym dla niej uśmiechem strzeliła Andrzeja w ramię. Wojownik pod ciosem rękawicy upuścił kufel, którego zawartość wylała się na ziemię. - Wróci, wróci. Jesteśmy jak rodzina: nie da się Nas rozdzielić!
Asherix uśmiechnął się ponuro zza kufla. W jego oczach widać było lekką iskierkę.
- Ciekawe co na to Ashe powie? - zachrypiał, nalewając sobie kolejny kufel Stephanos. - Z tego co wiem, lubił tego chłopaka.
- Tia, Ashe lubi każdego. - zaśmiała się Inacarna - Ale mnie najbardziej.
Na twarzach wszystkich zgromadzonych pojawił się szeroki uśmiech. Kim tak naprawdę był Ashe najlepiej wiedziec mogła właśnie Inacarna lub Root.
- Polische schweine - wyrwał ich z dobrego nastroju cienki, piskliwy głosik niemca, który właśnie wszedł w alejkę prowadzącą do Ostoi.
- FUCK OFF GERMAN'S PIG!!! - rykneli równocześnie Andrzej i Asherix
NIemiec, najwyraźniej spłuszony odwrócił się i już chciał odejść, kiedy sztylet Patelni zagłębił się w jego plecach.
- Wybrałeś zły moment śmieciu.- wyszeptał mu do ucha Patelnia - Właśnie pożegnaliśmy Naszego dobrego kolegę. A teraz pożegnamy Ciebie.
Krew niemca trysnęła na kamienną drogę, umazując bruk na czerwono.
- No to czekamy na Ashego... - zaczął Root, ale nie zdążył dokończyć zdania, kiedy zza jego plecow wyłoniła się wysoka postać. Jako jedyna miała na twarzy hełm, skutecznie ukrywając swoje oblicze.
- Nie musicie czekać, wszystko wiem. - zaczął Ashe, zdejmując z pleców dwa miecze i łuk. - Wiązałem z chłopakiem spore nadzieje. Wiem, że wróci.
Jakby nigdy nic podszedł do kamienia i usiadł, krzyżując palce pod brodą. Zapadła długa chwila ciszy.
- Mam pomysł! Powspominajmy Nasze wspólne przygody razem z Wojtkiem i innymi! - krzyknął radośnie Root, dumny ze swojego pomysłu. Oczy wszystkich skierwoały się na Ashego. Skrytobójca w milczeniu skinął głową.
- Więc zaczynaj Root. - odparł.

Root:

- Pamiętam, jak kiedyś poszliśmy na polowanie... - Rzekł rozmarzonym głosem Root, przełykając piwo. - Wtedy, był jeszcze młody, jak my wszyscy na początku naszej podróży, niedoświadczony...
- A skończył jako wielki wojownik. - Dokończył za niego Stephanos.
- Wybraliśmy się wtedy na tereny Bramy Darrut, zachęceni myślą upolowania młodego smoka, który pojawił sie w okolicy. Zresztą, chciałem chłopaka troche podszkolić w naszym zawodzie... poszukiwaczy przygód. - zaczął opowiadać Root. - Hehe...
- I pewnie dlatego nigdy nie mogłem nic upolować! - Krzynął Andrzej.
- Hehe.. Cóż za ironia. Miał ledwo co kupioną zbroje, kolczą, o ile dobrze pamiętam. Ja miałem łuk w ręku, a on miecz... - Kontynuował Root. - Najpierw wybraliśmy sie do starszego wioski, która narzekała na smoczka. A gdy dowiedzieliśmy się gdzie jest, od razu poszliśmy upolować drania! Znaleźliśmy jego jamę jakąś milę od osady, położona dość wysoko w górach. Było koło południa, słońce stało wysoko na niebie. Usiedliśmy kilkadziesiąt metrów od jamy, aby przygotować sprzęt. Plan był bardzo prosty. Miałem naszpikować go strzałami, a gdy podleciałby bliżej mnie, Wojtek miał zarzucić na niego łańcuch. Wydawało się bardzo proste. Wielkość smoka wieśniacy określali na jakieś 3 metry wysokości, więc duży nie był.
- Zaczyna robić się ciekawie... - Odrzekł Asherix kończąc kufel browaru.
- Mów dalej! nawet ja jestem ciekawa, jeszcze nigdy o tym nie opowiadałeś! - Powiedziała z uśmiechem Incarna.
- Być może nie było okazji... - Zamyślił się Root, po chwili kontynuując. - Jak wspominałem, przygotowywaliśmy się do zabicia gada. Gdy nadszedł odpowiedni moment, wypowiedziałem zaklęcie wzmocnienia naszej wytrwałości na mnie i na Wojtka. Wziąłem łuk, wybrałem strzałę, która od razu po opuszczeniu kołczanu, paliła się ciemnym, niebiesko-szarym kolorem. Naciągnąłem cięciwę i wysłałem wprost do jamy. Widocznie go trafiłem. Coś zawyło. To coś nie wydawało się być 3 metrowym gadem... Dzięki widzeniu ciepła, darowi który dostałem od elfów w młodości, widziałem przynajmniej 4 razu takiego zwierza niż my obaj razem wzięci...
Wojtek jedynie zdążył krzyknąć, gdy wprost w niego wystrzelił słup ognia wprost z jamy... Nim dotarł do niego, nawet nie zdążyłem zareagować... Nawet nie zauważyłem jak potwór pokazał sie w całej okazałości...
- I co z Nim?! Przecież żyje!! - Krzyknął zbulwersowany Asherix.
- Chyba Ci to piwo zaszkodziło! Siedź cicho i pozwól mu skończyć! - Ponaglił go zdenerwowany Andrzej.
- Nawet nie zdążyłem zareagować... - kontynuował Root, widocznie nie przejmując sie kłócącymi się Braćmi. - Wtem, nagle, jak grom z jasnego nieba, wskoczyła na łeb smoka jakaś sylwetka, widocznie człowiek. Trzymał dwa wielkie miecze w dłoniach... Widziałem jedynie jak zagłębia je w ciele smoka, ten nawet nie zdążył zawyć, był już krótszy o głowę...
Lecz bardziej niż los smoka byłem zmartwiony losem Wojtka... Twarz miałem bladą, gdy wstałem i otarłem zimny pot z czoła, zszedłem w małą kotlinkę. Obawiałem się najgorszego... Co jeżeli by zginał? Jak mógłbym sobie wybaczyć jego stratę? - Mówiąc te słowa, Root widocznie miał wyraz twarzy jakby stał nad tą kotlinką, obawiając się nawet najgorszego zakończenia, a jego niepokój podzielali także inni członkowie Bractwa. Opowiadał wręcz doskonale! Nagle jego wyraz twarzy pojawił się szczery uśmiech, uśmiech człowieka, któremu spadł kamień z serca...
- Gdy zajrzałem co wydarzyło się w kotlince, omal nie zemdlałem ze zdziwienia! Wojtek leżał na ziemi z czystym przerażeniem na twarzy, a tuż nad nim stał Propheet, opierając sie o swój kostur, który jeszcze świecił se magiczna mocą. "No co? Widziałem, ze potrzebujecie pomocy, więc przyszedłem!", tylko to z siebie wyrzucił... Zza moich pleców wysunął się Ashe, w pięknej, zbruzganej krwią potwora krwią. Wycierał jeden ze swoich mieczy.
- Tak było... - Odpowiedział Ashe z widocznym uśmiechem na twarzy skrywanej pod hełmem. - Dokładnie tak...
- Potem wracaliśmy do wioski po nagrodę. Jako najszczęśliwszy członek polowania, Wojtek przyczepił hakiem łeb potwora, zaczepił o niego łańcuch i przewinął sobie przez ramię.
- Na Yatholena! - Krzyknął Stephanos. - Jeszcze takiej opowieści nawet od bardów nie słyszałem...
- I tak sie skończyła jedna z naszych wspólnych wypraw... Z wielu wypraw!
- Opowiedz jeszcze jakąś! - Powiedział z wielkim entuzjazmem Andrzej.
- Nie, na dzisiaj już koniec opowieści. Może jeszcze kiedyś. - Mówiąc to, Root wstał, włożył swoje katany do pochew, zarzucił łuk na plecy, i rozprostował płaszcz. - Może jeszcze kiedyś.
Wtem, podszedł do niego Ashe, klepnął go w ramię, mówiąc:
- Chodź zatem przyjacielu, musimy coś omówić.
Root jedynie skinął głową z lekkim uśmiechem, wstał z krzesła, i skierował się wraz z Ashe ku otwartym drzwiom. Ominęli jedynie ciało martwego niemca, i wyszli na ciemne ulice Tharbakinu.
Nagle, Root go zatrzymał, i z szerokim uśmiechem zapytał się:
- Co tym razem?
- Jeszcze nie wiem. - Odpowiedział entuzjastycznie Ashe, ściągając hełm i pozwalając swym długim, kruczoczarnym włosom opaść na ramiona. - Mamy się spotkać w siedzibie alchemików. Z Propheetem i Tomem.
- Dobrze, więc to bedzie zapewne ciekawe spotkanie! - Wyszeptał Root, i pociągnowszy Ashego za płaszcz, ruszyli w dalszą drogę, po kolejną przygodę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)